CO PO SINGIELCE? WYWIAD Z PAULINĄ CHRUŚCIEL

SINGIELKA TVN AGNIESZKA K JUREK 7
SINGIELKA TVN AGNIESZKA K JUREK 7
Źródło: AGNIESZKA K. JUREK

CO PO SINGIELCE? WYWIAD Z PAULINĄ CHRUŚCIEL

Otwarta, uśmiechnięta, świadoma wartości, które wyznaje – tak Paulinę Chruściel odbiera się podczas spotkania na żywo. Chodzi swoimi ścieżkami i z zaszczepioną od dziecka miłością do języków zwiedza świat. Z pasją odgrywa każdą powierzaną jej rolę teatralną i filmową. Dla niej sztuka aktorska to rzemiosło, któremu najbardziej lubi oddawać się na deskach teatralnych. Dobrze czuje się również przed kamerą, ale jak sama mówi, to teatr stawia ważne dla niej wyzwania. W które postaci lubi wcielać się na scenie? Jaką filozofią życiową się kieruje? O swojej pracy zawodowej i trochę o prywatności, a także o planach po zakończeniu zdjęć do „Singielki” opowiedziała w wywiadzie specjalnie dla widzów ITVN.

Co osobiście dla Pani jest najważniejsze w związku?

Partnerstwo i to, że ludzie w tym związku się przyjaźnią, lubią. Wspólne zainteresowania, które ich łączą i rozwijają. Co nie znaczy, że oboje musimy lubić to samo. Uważam, że w związku każdy ma prawo do własnego niezależnego świata, bo to pozwala na rozwój. Kiedy widzę, gdy ktoś przy mnie ciągle się zmienia, dojrzewa, jest to dla mnie bardzo atrakcyjne. Lubię kiedy dwoje ludzi daje sobie możliwość swojej własnej drogi…i namiętność… (śmiech).

Jak teraz udaje się Pani godzić wyczerpującą pracę na planie z wychowaniem córeczki?

Średnio. Tak naprawdę nie ma mnie w domu. Tak to wygląda, że jak się wchodzi w duży projekt, to tego życia prywatnego po prostu jest jak na lekarstwo. Są weekendy i są wieczory. I faktycznie po pracy, nawet jeśli padam ze zmęczenia, przychodzę i urządzamy kąpiel z Marianną, do tego czytanie przed snem – obowiązkowo „Dzieci z Bullerbyn” albo „Ulicę Czereśniową”. Ten czas jest u nas święty. Zresztą muszę przyznać, że przynajmniej na razie ma dobry kontakt z córką. Chyba Zapracowałam sobie na tę relację wcześniej, byłam z nią przez prawie 2 lata non stop. Bardzo świadomie zrobiłam sobie przerwę w pracy, żeby być ze swoim dzieckiem. Także teraz ten czas razem zaprocentował i lubimy ze sobą być jak matka z córką, jak dwie dziewczyny. Nie czuję, że przerwa na pracę zrobiła wyłom w naszych relacjach.

Czy córka rozumie Pani pracę?

Jak na swoje 3 lata i 3 miesiące jest bardzo świadomym dzieckiem. Wie, co robię, czasem widzi fragmenty, które sobie przeglądamy. Natomiast my nie wychowujemy w niej takiej świadomości, że mama jest aktorką. Zresztą nawet nie mamy w domu telewizora, nasze dziecko nie ogląda telewizji. Uważam, że nasza profesja wywołuje pewne niestabilności w życiu i nie trzeba do tego jeszcze dokładać. Kiedy kończą się zdjęcia, plan, teatr – z tych emocji często ciężko ochłonąć, ponieważ aktor zawsze gra na uczuciach, sam jest sobie instrumentem. Dlatego zwykle po zdjęciach czy naprawdę ciężkim dniu zanim wejdę do domu, zatrzymuję się na 10 – 20minut siadam na ławce albo w kawiarni i staram się zrzucić z siebie całe napięcie, żeby nie wnosić tego do domu.

Uwielbia Pani zwiedzać świat, więc coś czuję, że zakończenie zdjęć „Singielki” będzie okazją do kolejnej wyprawy. Co w wyjazdach szczególnie Panią fascynuje?

Wszystko! To, że spotykamy nowych ludzi, nowe miejsca. W podróżach sami jesteśmy trochę inni – dowiadujemy się o sobie. Odrywamy się od znanej rzeczywistości.

Do jakich krajów chciałaby Pani jeszcze pojechać?

Azja i Tajlandia na pewno. Chiny. Bardzo chcę zobaczyć te miejsca, ale chętnie zawsze wracam do Francji. Kocham ten kraj! Teraz nie mam czasu, ale może kiedyś się uda. Uwielbiam południe Francji, Akwitanię. Takie rejony mniej znane. Lubię zapuszczać się po swojemu. Często podróżuję sama i preferuję mniej turystyczne zakątki. Znajomych i przyjaciół mam rozsianych w różnych miejscach – to fajne. Chętnie odwiedziłabym też Nową Zelandię i Australię.

Za Panią już urlop. Zdradzi Pani naszym widzom, jaki tym razem był cel podroży?

Zupełnie przypadkowo wylądowaliśmy na Sycylii. Nie chcieliśmy lecieć nigdzie daleko, ponieważ to była moja pierwsza podróż z córką samolotem. Nie ukrywam, że bałam się, że bardzo się zniechęci. Chodziło o to, aby złapała bakcyla, więc wybraliśmy właśnie Sycylię, gdzie mamy też swoich znajomych. I byłam pod wielkim wrażeniem wytrzymałości mojej córki. Jest silna i bardzo sprawna. Ma krzepę. Mnóstwo z nami chodziła i jeździła mimo wysokiej temperatury. Także moja Marianna sprawdza się w podróżach znakomicie! Dzięki temu, że dobrze wszystko zorganizowaliśmy, nie zraziła się i nawet ostatnio pytała, kiedy znowu polecimy samolotem. Może faktycznie już po zdjęciach na planie „Singielki” wybierzemy się gdzieś ponownie.

Czy po nagraniu całości przewiduje Pani szybki powrót do teatru?

Wszystko na to wskazuje. Po zdjęciach do „Singielki” rozpoczynam próby w Teatrze 6 Piętro. Michał Żebrowski zaprosił mnie do współpracy, z czego się ogromnie cieszę. To będzie frajda. Mam też w planach nowe projekty i współpracę z innymi teatrami, których jestem ogromnie ciekawa. Od kilku miesięcy jestem freelancerem, to znaczy zrezygnowałam z „bezpiecznego” etatu w Teatrze Powszechnym w Warszawie, w którym byłam od 7 lat. To była ważna decyzja. Nasze drogi się rozchodzą. Czas na nowe teatralne wyzwania. A ja lubię zmiany, bo one motywują. W tzw. międzyczasie może uda mi się jeszcze odpocząć, wrócić do moich własnych pasji, do nauki języków, które odpuściłam.

Jakie języki Pani szlifuje?

No umówmy się, staram się szlifować, bo co zrobię krok do przodu, to robię dwa do tyłu, kiedy zaczynam intensywnie pracować, a pracuję przecież w moim rodzimym języku (śmiech). Znam czeski, ponieważ zdając na Akademię Teatralną, jednocześnie studiowałam slawistykę na UW. Potrafiłam kilka razy w roku jeździć do Pragi i wydawać na te podróże całe swoje kieszonkowe. Potem przyszła miłość do Francji. Mówię po francusku komunikatywnie na poziomie średnio-zaawansowanym wyższym. Angielski jest pewną oczywistością w tych czasach (śmiech). Zastanawiam się nad następnym językiem… Myślę o hiszpańskim albo jakimś języku azjatyckim… Naprawdę lubię to robić – nauka języka stała się trochę moją metodą na niepewność w tym zawodzie. Gdy mam mniej pracy, to wpuszczam się w swoje pasje, żeby wykorzystywać czas, żeby mieć poczucie, że coś nie przechodzi mi koło nosa i przygotować ewentualnie plan B na siebie.

Nie ulega wątpliwości, że nasyca Pani zajęciami każdy swój dzień, występując w serialach, ale też współpracując z teatrami. Gdzie czuje się Pani lepiej – na planie czy na scenie?

To są kompletnie dwa różne światy. Ja zawsze powtarzam, że jestem z teatru i teatr to mój dom. Zaczęłam od teatru, nie od serialu. Proszę sobie wyobrazić, że kończąc szkołę, miałam na stole dwie umowy do podpisania na angaż do dwóch seriali. „Dziewczyno bierz nie zastanawiaj się!” Odmówiłam i nie dlatego, że przemawiała przeze mnie pycha. Kochałam teatr, wierzyłam, że tak powinno się zacząć budować swój warsztat. Wolałam zagrać szekspirowską Julię i Hamleta i żyć na walizkach. Na castingi zaczęłam chodzić dopiero po dwóch, trzech latach, jak zrobiłam kilka ważnych ról w teatrze z reżyserami, którzy z całą pewnością wywarli na mnie duży wpływ, byli moim autorytetami. Zagrałam Szekspira, Czechowa, dobry repertuar, duże role – Julia, Sonia, za którą otrzymałam nominację do Złotej Maski, Hamlet, który wygrał Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Szekspirowskim. To teatr buduje mój warsztat, jest dla mnie partnerem w rozmowie o sztuce. Serial, to zupełnie inna przygoda i traktuję to kompletnie inaczej. Myślę że jestem w ekipie uważana za dosyć sprawną aktorkę, choć pewnie nie najłatwiejszą (śmiech). Jestem w stanie udźwignąć dzień w dzień po 13 scen i to też zasługa warsztatu, jaki zdobyłam w teatrze. Uwielbiam być przed kamerą, ale teatr jest miejscem, gdzie dostaję prawdziwe aktorskie wyzwania.

Czy w Polsce trudno jest być jedynie aktorem „teatralnym”?

Bardzo trudno. Żyjemy w takich czasach i mówię to zupełnie uczciwie, że nie da się wyżyć tylko z teatru publicznego. Jeśli mamy do czynienia z teatrem prywatnym i są prywatni sponsorzy, wtedy inaczej na życie zarabia się teatrem. To jest częsty powód obejmowania ról przez aktorów w serialach, grania w reklamach. To normalne, to nasza praca, nasz zawód. Bez względu na fakt czy pracuję w teatrze, czy w serialu – przynajmniej ja – staram się wszędzie wykonywać swój zawód uczciwie. Jeżeli mam coś do zagrania, zrobię to i przed kamerą, i w teatrze, i w reklamie. Tak samo nie odpuszczam.

W jakiej roli chciałaby Pani jeszcze sprawdzić się aktorsko na deskach teatru?

Nie ukrywam, że cały czas chodzi za mną Szekspir. Jestem ciągle głodna i mam apetyt na Szekspira. Kocham te postaci kobiece! Ostatnio powaliła mnie Marion Cotilliard w kinowym „Makbecie”. Jest osadzony w tamtych realiach, a jednocześnie współczesny, intensywny, wyważony emocjonalnie, ponadczasowy, bo Szekspir i Czechow odnajdują się w każdym czasie. To są dwaj giganci. Myślę, żeby skompilować kilka postaci szekspirowskich i wrócić do czasów, kiedy byłam tuż po studiach. Uwielbiam klasykę. Ciekawi mnie otwieranie kobiecych ról współczesnym kluczem, moją wrażliwością, szukania podobieństw. Jest jeszcze wiele kobiecych postaci z tego kręgu do zagrania.

Kogo natomiast chciałaby Pani zagrać w filmie?

Moim marzeniem jest na pewno zagrać wreszcie w jakimś filmie albo serialu kostiumowym, bo nie miałam jeszcze takiej okazji. Uwielbiam brytyjskie kino. To na pewno kostium, ale i rodzaj takiego sznytu aktorskiego, prawdy, którą cenię w kamerze. Gdy mam przerwę, staram się jeździć za granicę na spektakle. Miałam okazję zobaczyć debiut teatralny aktorki Keiry Knightley w Mizantropie na West Endzie. Kocham Judi Dench i mam nadzieję, że uda mi się obejrzeć ją na żywo w najnowszym przedstawieniu „Zimowa opowieść” w Teatrze Garrick w reżyserii Kennetha Branagha w Londynie. Ciekawi mnie, co dzieje się dookoła nie tylko u nas w teatrze.

Razem z widzami ITVN życzymy Pani zatem dalszych wyzwań i sukcesów! Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Katarzyna Ceglińska (ITVN)

NA SERIAL „SINGIELKA” ZAPRASZAMY DO ITVN OD PONIEDZIAŁKU DO CZWARTKU O GODZ. 20.35 (CET – BERLIN, PARYŻ), 20.30 (CDT – CHICAGO), 21.30 (EDT – NOWY JORK, TORONTO). OSTATNI ODCINEK WYEMITUJEMY 9 LUTEGO.

Paulina Chruściel – absolwentka Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie (2004). Aktorka Teatru Powszechnego w Warszawie (od 2008). Wychowanka Zbigniewa Zapasiewicza, Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej, Anny Seniuk. Tuż po szkole związana także z Teatrem Współczesnym w Warszawie i Teatrem Nowym w Poznaniu, gdzie w krótkim czasie zagrała m.in. szekspirowską Julię, Sonię w „Wujaszku Wani” Czechowa i tytułową rolę w „Hamlecie”, za którą została wyróżniona w Grand Prix na XI Międzynarodowym Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Za rolę Soni została nominowana do Złotej Maski za najlepszą rolę sezonu. Szerokiej publiczności znana z ról w serialach „Linia Życia”, „Na dobre i na złe” i „Chichot losu” oraz z wyrazistych ról gościnnych w takich produkcjach jak: m.in „Czas honoru”, „Hotel 52”, „Ojciec Mateusz”. Na jej aktorskie emploi składają się postacie wielowymiarowe, trudne, z wyraźnie zarysowanym konfliktem wewnętrznym. Od października 2015 roku do września 2016 wcielała się w postać komediową głównej bohaterki serialu TVN „Singielka”, zdobywając rolą fanów i ogromną sympatię widzów. W 2016 r. nominowana do Telekamer Teletygodnia jako wschodząca gwiazda telewizji.

Źródło zdjęcia głównego: AGNIESZKA K. JUREK

podziel się:

Pozostałe wiadomości

ZAPISANE W GWIAZDACH

ZAPISANE W GWIAZDACH

TOTALNE REMONTY SZELĄGOWSKIEJ

TOTALNE REMONTY SZELĄGOWSKIEJ

TOP MODEL

TOP MODEL

SZADŹ 3

SZADŹ 3

PATI

PATI

KUCHENNE REWOLUCJE

KUCHENNE REWOLUCJE

KOBIETA NA KRAŃCU ŚWIATA

KOBIETA NA KRAŃCU ŚWIATA

DETEKTYWI

DETEKTYWI

DZIEŃ DOBRY TVN

DZIEŃ DOBRY TVN